Logo

czwartek, 22 stycznia 2015

Auto-śmietnik

Domyślam się, że większość z Was niejednokrotnie jechała w dłuższą trasę i doświadczyła sytuacji, kiedy po aucie walały się śmieci.



Nie zastanawialiście się wtedy - dlaczego w samochodach nie montuje się kosza?

No bo pomyślmy, mamy w aucie schowki na wszelkiej maści pierdoły (gdzie właśnie najczęściej leżą same śmieci), uchwyt na butelkę/puszkę, z którego rzadko się korzysta (najczęściej albo za mały, albo za duży, najlepiej współpracuje z kubkami z MCD) a nie ma kosza na śmieci.

Podsumuję to tak:

Dlaczego w prawie każdym aucie jest popielniczka, nigdy nie używana no bo przecież śmierdzi i lepiej strząchnąć popiół za szybę i peta także tam wyrzucić, a nie ma kosza na śmieci?

Byłem pewien, że znajdę mnóstwo dziwnych rzeczy, jeśli będę chciał znaleźć śmietnik samochodowy w Google Grafika, a oto kilka z nich:

- wersja biurowa, dla korposzczura w jego służbowej srebrnej Octavii Combi w leasingu


- wersja kamuflująca wymiociny, wersja dla dzieci z chorobą lokomocyjną

Jest jeszcze wiele rodzajów ale nie ma sensu abym to wszystko wrzucał, wybrałem dwa ciekawsze egzemplarze. 

Ale wyobraźmy sobie, że nagle producenci mówią sobie: zróbmy śmietnik montowany fabrycznie.

I wtedy w Audi dostajemy kosz z klapką obitą skórą w ramach pakietu S Line, w Mercedesie dostajemy kosz otwierany z przycisku, z neutralizatorem zapachów i z podświetleniem tak jak w S Klasie :

w Volvo - kosz z Ikei i gratis ołówki, a w Bentleyu ręcznie robiony w fabryce kosz z workiem na śmieci z folii z 24 karatowego złota

czwartek, 8 stycznia 2015

Mocny początek czyli cebu-love

Witajcie!

Opowiem Wam dzisiejszą historię, ok?

Wyjątkowo pojechałem samochodem na uczelnię. Nic nadzwyczajnego.
Droga ta sama.
Auto to samo.
Ja ten sam.
Idę po zajęciach do auta, nie spodziewam się fajerwerków, balonów, szampana i hucznego powitania, ale mojego samochodu, tego samego, tak samo brudnego jak wcześniej, ale już z daleka coś mi nie gra.
Lusterko. Przestawione tak jak przestawia się lusterka butem z motocykla. Podchodzę jak pies do jeża i zaczynam oględziny. Idę wkoło i jest! Znalazłem! Obcierka… Zderzak obtarty, lusterko przestawione… W głowie próbuję ułożyć uliczną układankę. Patrzę za wycieraczkę, a tam kartka.

"Niestety przytarłem Twój zderzak, podaję numer telefonu, proszę zadzwonić w celu dogadania naprawy. Przepraszam i pozdrawiam, Adam. 692-551-2xx."

Stoję i patrzę, zbieram szczękę z ziemi. Nigdy by mi się to nie przyśniło, a tu taka sytuacja! Szok i niedowierzanie. Fanfary, ludzie biją brawo, robią zdjęcia, gratulują, Panie piszczą, Panowie płaczą (albo na odwrót), jakiś dziadek krzyczy że o taką Polskę walczył i w momencie, kiedy usłyszałem słowo POLSKA czar prysł, ludzie zniknęli, wkoło szaro, mokro i zimno, na chodnikach pety, gumy i psie gówna.

Polska. Kraj kwitnącej wiśni cebuli.

Otworzyłem oczy, kartka zniknęła, wszystko takie samo. Zdałem sobie sprawę, że ktoś nie umiał poradzić sobie z wyjazdem z parkingu, obtarł mi zderzak, a ja najwięcej temu winny musiałem zostać "ukarany" uderzeniem w lusterko.

Lusterko żyje, zderzak też, za to ze mną coraz gorzej, bo łzy lecą i lecą…

Jak nad cebulą.